Zieleśkiewicz W. 2018. 100 lat Polskiej Piłki Ręcznej. ZPRP, Warszawa. Związek Piłki Ręcznej w Polsce - Przepisy gry w piłkę ręczną: https://zprp.pl/wp „90 lat polskiej piłki ręcznej”, to opracowanie związane z obchodami jubileuszowymi zorganizowanymi przez Związek Piłki Ręcznej w Polsce w podkaliskim Szczypiornie, miejscu narodzin polskiego „szczypiorniaka”. Książka jest bogatym źródłem informacji o polskiej piłce ręcznej i jej rozwoju na przestrzeni minionego 90-lecia. Kup teraz: 100 lat polskiej piłki ręcznej 1918-2018 za 150,00 zł i odbierz w mieście Wroclaw. Szybko i bezpiecznie w najlepszym miejscu dla lokalnych Allegrowiczów. Vay Tiền Nhanh. W historii naszego futbolu nie brakuje podobnych zagadek, z których wiele już nie rozwiążemy. Upłynęło zbyt wiele czasu, świadkowie nie żyją, a ocalałe wspomnienia nie pozwalają ustalić prawdy. Są i takie tajemnice, które przestałyby nimi być, gdyby tylko ci, których one dotyczą, zdecydowaliby się o nich opowiedzieć. A oni od lat konsekwentnie milczą. Bohdan Łazuka przed mistrzostwami świata w Hiszpanii śpiewał: „Uśmiechów, radości, kłopotów czy żalu, czego będzie więcej? To tajemnica mundialu, mundialu to tajemnica”. Tajemnic – mniejszych czy większych – mamy w naszym futbolu wiele. Od poniedziałku i meczu z Węgrami wzbogacił się o kolejną. Ile goli Wilimowski strzelił Brazylii na mundialu w 1938 roku? Strasburg, rok 1938, pierwszy start reprezentacji Polski w mistrzostwach świata i od razu mecz z Brazylią. Spotkanie w Strasburgu nasi gracze przegrali 5:6. Do historii przeszedł strzelec czterech goli, Ernest Wilimowski. Wersja o jego obfitej bramkowej zdobyczy jest oficjalna – potwierdza ją w swoich dokumentach FIFA i obowiązuje w każdym polskim źródle. Leszek Jarosz, dziennikarz TVP Sport, w magazynie „Kopalnia. Sztuka futbolu” opublikował efekty swojego dwuletniego śledztwa. Okazuje się, że być może Wilimowski wcale tych czterech goli nie strzelił, a niesłusznie zaliczono mu trafienie Fryderyka Scherfkego. Wątpliwości wzbudza piąta bramka Polaków. Ta ostatnia – ze 118. minuty dogrywki. Nad Strasburgiem już się ściemniało, padał deszcz. Gol padł po zamieszaniu pod bramką Brazylijczyków. – Dziś nie jestem w stanie stwierdzić na sto procent, kto go strzelił. Wiadomo tylko, że ostatnią bramkę dla Polski zdobył Wilimowski lub Scherfke. Ostateczna odpowiedź przyjdzie wraz z obejrzeniem zapisu filmowego, jeżeli oczywiście istnieje. Wtedy bylibyśmy pewni. Albo i nie, bo może tam nie widać dokładnie, kto strzelił? – zastanawia się Jarosz. Dlaczego Pohl na prawie dwa lata zniknął z kadry? Spróbujmy wyobrazić sobie reprezentację Polski bez Roberta Lewandowskiego. A zresztą pozwólmy odpocząć wyobraźni, wystarczy wrócić do ostatniego meczu z Węgrami. Przekonaliśmy się, ile traci kadra bez „Lewego”. Kiedyś na dwa lata z narodowego zespołu zniknął inny wybitny strzelec, Ernest Pohl. Ten, który w 46 meczach kadry zdobył 39 bramek. W książce Antoniego Bugajskiego „Był sobie piłkarz” o powodach tak długiej absencji Pohla opowiada inny reprezentant z tamtego okresu, Stanisław Oślizło. Pamięcią wraca do wydarzeń z października 1962 roku po meczu Polski z Czechosłowacją. – Mieliśmy w hotelu wspólną kolację. Ernest poprosił o kufel piwa i kelner spełnił jego życzenie. Selekcjoner Ryszard Koncewicz zmarszczył brwi, zawołał kelnera i kazał mu zabrać piwo. Wziął je sprzed nosa Ernesta i postawił gdzieś przy dolnym stoliku. Ernest miał jednak ochotę się napić, więc ruszył po zabrane mu piwo. Wrócił, usiadł i zaczął sobie pić. Koncewicz mu tego nie przepuścił. Selekcjoner przyznał, że to on wnioskował o zawieszenia 30-letniego Pohla w prawach zawodniczych. Czy Gadocha wziął pieniądze od Argentyńczyków za pokonanie Włochów? Jest rok 1974. Reprezentacja Polski na mundialu w RFN zapewniła sobie w grupie awans do drugiej rundy, a czekał ją jeszcze mecz z Włochami. Na zwycięstwie naszej drużyny zależało Argentyńczykom, którym zapewniłoby ono dalsze granie. Postanowili więc zmotywować naszych graczy. 30 lat po tamtym spotkaniu Grzegorz Lato zdradził, co usłyszał od Rubena Ayali, reprezentanta Argentyny, z którym później spotkał się w klubie. – Argentyńczycy ustalili, że każdy zawodnik i dwaj trenerzy ze swojej premii za zakładany awans oddadzą Polakom po tysiąc dolarów. W sumie 24 tysiące dolarów. Do przekazania ich zobowiązał się właśnie Ayala. Jako pośrednik zdecydował się zatrzymać dla siebie sześć tysięcy – wspominał Lato. Ayala miał dostarczyć pieniądze jednemu z naszych kadrowiczów. Lato nie wymienił jego nazwiska, ale wkrótce przyjęcie dodatkowego wsparcia skojarzono z Robertem Gadochą. Problem w tym, że nie podzielił się nim z kolegami, z którymi ograł Italię. – Już nigdy nie podam mu ręki – zapowiedział Jan Tomaszewski, kolega z reprezentacji. Gadocha bronił się: – Nie wziąłem ani centa. Z piłkarzami z kadry Kazimierza Górskiego nie utrzymuje już jednak kontaktów. Co Boniek powiedział Deynie przed rzutem karnym w meczu z Argentyną na mundialu w 1978 roku? Na argentyńskim mundialu w kadrze zaczęła zarysowywać się nadchodząca zmiana pokoleniowa – wkrótce władzę mieli przejąć młodsi piłkarze, których niekwestionowanym liderem był Zbigniew Boniek. Starzy zawodnicy nie zamierzali jednak pokornie ustępować miejsca. Biało-Czerwoni mecz w drugiej rundzie z Argentyną rozpoczęli niefartownie – po kwadransie przegrywali 0:1. Siedem minut przed końcem pierwszej połowy mogli wyrównać z rzutu karnego. Do jego wykonania szykował się Kazimierz Deyna, przedstawiciel starszyzny, do którego miał podejść młokos Boniek i zaproponować: – Kaziu, jeżeli nie czujesz się na siłach, to ja mogę strzelać. Deyna nie wycofał się. Uderzył jednak słabo, bramkarz Argentyńczyków złapał piłkę. Czy wpływ na taki strzał miała osobista rywalizacja z Bońkiem? Czy ten próbował go zdeprymować? Były już prezes PZPN wielokrotnie zaprzeczał, że była to rozgrywka między nim a starym liderem. Tamten mecz Polska przegrała 0:2. Po kolejnej porażce, tym razem z Brazylią, odpadła z turnieju. Czy polskich piłkarzy otruto w NRD? Eliminacje do mistrzostw Europy w 1980 roku. Reprezentacja prowadzona już przez Ryszarda Kuleszę pojechała na wyjazdowy mecz do NRD. Po pierwszej połowie prowadziła 1:0, lecz w drugich 45 minutach nasi zawodnicy opadli z sił i stracili dwa gole. Tamta porażka miała duży wpływ na to, że nie awansowali do finałowego turnieju. Reprezentanci utrzymywali, że podczas meczu poczuli się źle i nagle stracili siły. Podczas obiadu gospodarze mieli im dosypać środki, które wywołały u nich kłopoty żołądkowe. Z powodów politycznych aferę wyciszono. Kiedy dwa lata później naszą kadrę ponownie czekał wyjazdowy mecz z NRD, tym razem przezornie zabrano z Polski jedzenie dla całej ekipy. Czy nasi zawodnicy odpuścili mecz z Portugalią, żeby utrudnić awans ZSRR? Tej plotki nigdy nie potwierdzono. Faktem jest, że w 1983 roku w eliminacjach mistrzostw Europy reprezentanci stracili już szanse na awans. Do rozegrania pozostał im mecz z Portugalią. Przeciwnicy pozostawali w grze o awans, a do tego potrzebowali zwycięstwa w Polsce. O wyjście z grupy rywalizowali z ZSRR, którego nad Wisłą – delikatnie mówiąc – nie darzono sympatią. Nasi reprezentanci mecz z Portugalią przegrali 0:1. 15 tysięcy kibiców obecnych na Stadionie Olimpijskim nie przejęło się porażką. Gol dla Portugalii nagrodzono brawami, widzowie ułożyli ręce w charakterystycznym, solidarnościowym geście „V”. – Czy odpuściliśmy z przyczyn politycznych? Ja na pewno nie – odpowiada występujący w tamtym meczu Adam Kensy. – Byłem w tej drużynie nowy. A za innych nie będę się wypowiadał. Portugalczykom bardzo zależało na wygranej. My wpadliśmy w dołek, brakowało wielu gwiazd z hiszpańskiego mundialu. Czy przed IO w Barcelonie polscy piłkarze stosowali doping? Przed wylotem polskich piłkarzy na IO w 1992 roku u trzech z nich wykryto niedozwolone środki. Podwyższony poziom testosteronu miał Dariusz Koseła, Aleksander Kłak i Piotr Świerczewski. Sprawę zamieciono pod dywan, a cała trójka poleciała do Barcelony. Ich trener Janusz Wójcik bronił się, że zawinili kontrolerzy, a „próbki były pobierane w warunkach urągających nie tylko zasadom badania dopingu, ale zwykłej higieny i porządku”. I w ogóle to była zemsta działaczy na nim za to, że organizacyjnie wyniósł kadrę olimpijską nawet ponad pierwszą reprezentację. Po prawie 30 latach do sprawy wrócił Piotr Żelazny w magazynie „Kopalnia. Sztuka futbolu”: „Polski sport szybko poradził sobie z wyrzutami sumienia. Sprawa dopingu piłkarzy przestała interesować opinię publiczną, aż w końcu zaczęła funkcjonować jako historyjka, w której nie wiadomo, co jest prawdą. Tymczasem fakty są jednoznaczne. Trzech zawodników powinno zostać zdyskwalifikowanych i opuścić igrzyska. Tak jak kilka miesięcy wcześniej do Albertville nie pojechało trzech hokeistów złapanych na koksie. Różnica polegała na tym, że Polski Związek Hokejowy zdecydował, że winnych ukarze, a PZPN zrobił, co mógł, by tego nie robić”. Dlaczego Boniek po pięciu meczach podał się do dymisji jako selekcjoner? Zbigniew Boniek poprowadził reprezentację w pięciu meczach: dwa z nich wygrał, jeden zremisował, dwa przegrał i niespodziewanie podał się do dymisji. Zaskoczył wszystkich – piłkarzy, kibiców czy przełożonego. Michał Listkiewicz, ówczesny prezes PZPN, opisuje tamte wydarzenia w autobiografii „Listek”: „Zbyszek nie zwolnił się przez wysłanie rezygnacji faksem, jak opowiadano. Zadzwonił do mnie: – Słuchaj, nie będę wchodził w szczegóły, ale rezygnuję. Mam ważne powody. – To jakiś żart? Nie wygłupiaj się. – Nie chcę teraz o tym rozmawiać. – Zbyszek, umówmy się, nie było tej rozmowy. Za dwa tygodnie przylecisz z Rzymu, usiądziemy i pogadamy. Niech emocje opadną. Nie było tej rozmowy – powtórzyłem. – Decyzja jest nieodwołalna. Do dziś nie mam pojęcia, skąd taka decyzja. Gdy opadł kurz, odezwałem się do niego z pytaniem, co się stało. – Teraz nie mogę, ale kiedyś powiem ci o powodach – obiecał. Wciąż się nie dowiedziałem. Już do tego nie wracam, bo po co?”. Dlaczego Janas nie zabrał na mundial Dudka, Frankowskiego i Kłosa? Reprezentacja Polski w efektowny sposób przeszła przez eliminacje mundialu w 2006 roku. Nauczeni doświadczeniami sprzed czterech lat i przegranym turniejem w Azji, szefowie PZPN pilnowali, żeby tym razem o kadrze mówiło się tylko w kontekście jej gry, a nie wydarzeń spoza boiska. Do pewnego momentu wszystko szło zgodnie z ich planem. A dokładnie do ogłoszeń powołań na turniej. Paweł Janas zszokował pominięciem doświadczonych: Jerzego Dudka czy Tomaszów – Frankowskiego, Kłosa i Rząsę. Do dziś w zasadzie nie wiadomo, dlaczego zdecydował się na tak gwałtowny przewrót w swoim zespole. Jedna z wersji zakłada, że obawiał się, jak zawodnicy z taką pozycją zniosą siedzenie na ławce, bo taką rolę dla nich szykował. Ci bardziej nieprzychylni Janasowi podrzucali tropy, że wpływ na jego nominacje mieli piłkarscy menedżerowie. Dlaczego Sousa zlekceważył mecz z Węgrami i rozstawienie w barażach do mundialu w Katarze? Przez niespodziewaną porażkę na Stadionie Narodowym nasi piłkarze utrudnili sobie drogę do mistrzostw świata i dziś muszą liczyć na szczęście w losowaniu, żeby nie wpaść od razu na Włochów czy Portugalczyków. A żeby było jeszcze trudniej – najbliższy mecz zagrają na wyjeździe. Na razie selekcjoner nie umie przekonująco wytłumaczyć, dlaczego w tak ważnym meczu zrezygnował z liderów swojego zespołu – Robert Lewandowski i Kamil Glik dostali wolne, a Piotr Zieliński rozpoczął spotkanie na ławce. Bez winy może nie być i sam kapitan, który mógł uznać, że potrzebuje odpoczynku i odpuści mecz z Węgrami. A ze zdaniem najlepszego piłkarza na świecie musi liczyć się każdy trener. Znakiem zapytania pozostaje, dlaczego Lewandowski zagrał trzy dni wcześniej ze znacznie słabszą Andorą, a zabrakło go, gdy reprezentacja przeciwko silniejszemu rywalowi musiała zadbać o rozstawienie w losowaniu barażów. Kamera związkowego bloga „Łączy nas piłka” zarejestrowała, jak zaraz po ostatnim gwizdku sędziego meczu z Węgrami, Lewandowski dopytuje Jakuba Kwiatkowskiego, menedżera reprezentacji, jakie mają szanse na rozstawienie w barażach. To może świadczyć, że kapitan nie zdawał sobie sprawy z możliwych konsekwencji porażki z Węgrami. Autor: Jan Korczak-Mleczko Rok wydania: 2018ISBN: 978-83-63816-15-5Ilość stron: 104Szybkie zakupy 1-Click(bez rejestracji)14 dni na łatwy zwrotTen produkt nie jest dostępny w sklepie stacjonarnymBezpieczne zakupyStan: < DOBRY Ślady używania na okładce Oprawa: twarda Wymiary (cm): 26,5 (wysokość), / 21 (szerokość) Kolor: tak Opisywane kluby: nie Opisywane dyscypliny: piłka ręczna Statystyki, tabele: nie Opis: Jest to oficjalna jubileuszowa publikacja Związku Piłki Ręcznej w Polsce, wydana z okazji 100-lecia tego sportu na polskich ziemiach. W tej książce bogatej w informacje, archiwalne zdjęcia szczypiornistów i drużyn, teksty, skany z prasy oraz dokumentów, a także w zdjęcia pamiątek i trofeów, przedstawiono 100 wyjątkowych i ważnych wydarzeń w dziejach piłki ręcznej w Polsce. To opowieści o grze polskich legionistów w obozie jenieckim w Szczypiornie pod Kaliszem, o przedwojennych początkach żeńskiej piłki ręcznej w Polsce, o pierwszym meczu reprezentacji Polski w piłce ręcznej 11-osobowej w 1936 roku, o pierwszych powojennych meczach polskich reprezentacji kobiet i mężczyzn, o startach polskich reprezentacji w finałowych turniejach mistrzostw świata i Europy oraz Igrzysk Olimpijskich, o międzynarodowych sukcesach polskich klubów, oraz o momentach z najnowszej historii polskiego szczypiorniaka, w tym wicemistrzostwie świata męskiej drużyny w 2007 roku, starcie reprezentacji kobiet w finałach MŚ 2015, w których Polki niespodziewanie zajęły 4. miejsce oraz o triumfie klubu Vive Tauron Kielce w męskiej Lidze Mistrzów. Zapytaj o produkt W 2022 roku Lubelski Związek Piłki Nożnej będzie obchodził Jubileusz 100-lecia istnienia. Jednym w elementów, który uświetni jego obchody, będzie wydanie bogato ilustrowanej publikacji. Książka ma się ukazać w listopadzie przyszłego roku. – Zdecydowana większość klubów, w których funkcjonuje sekcja piłki nożnej, pomimo nawet kilkudziesięciu lat działalności, nie posiada swojej monografii. Uczestnicząc w tym projekcie każdy zainteresowany kub będzie miał chociażby jej namiastkę, która składa się także na historię Lubelskiego Związku Piłki Nożnej. Publikacja będzie doskonałą okazją do pokazania osób najbardziej zasłużonych w działalności: zawodników, trenerów, działaczy oraz opisania największych wydarzeń czy sukcesów sportowych ze swojej, często bardzo bogatej, ale nigdzie nie udokumentowanej klubowej historii. Bardzo gorąco zachęcam kluby do wzięcia udziału w tym prestiżowym projekcie, który będzie realizowany pod moim honorowym patronatem – przyznaje prezes LZPN Zbigniew Bartnik. Autorem książki będzie Jacek Kosierb, znany w środowisku animator piłki nożnej amatorskiej, organizator wielu imprez, w tym od ponad 20 lat ligi futsalu w Świdniku, spiker stadionowy oraz prezes stowarzyszenia Manufaktura Futbolu. W swoim dorobku posiada pięć monografii piłkarskich wydanych w latach 2012-2021. Od 2015 roku jest czynnym zawodnikiem Reprezentacji Polskich Pisarzy w piłce nożnej. W koszulce z Orłem na piersi rozegrał 73 mecze zdobywając w nich 5 bramek. – Wydanie takiej publikacji od dawna chodziło mi po głowie. Już w 2014 roku, jeden z rozdziałów swojej drugiej książki pt. „Świdnicka halówka i nie tylko”, potraktowałem jako przegląd lokalnych klubów sportowych ze Świdnika i najbliższej okolicy. Spotkało się to z bardzo pozytywną i entuzjastyczną reakcją ze strony futbolowego środowiska. Teraz jest idealna okazja, aby ten pomysł sprzed lat rozszerzyć na wszystkie zainteresowane kluby naszego województwa. Z propozycją spisania historii w pigułce mniejszej lub większej mogą się do mnie zgłaszać nie tylko istniejące kluby. Do współpracy zapraszam także byłych działaczy oraz zawodników klubów już nieistniejących. Tylko w taki sposób pamięć o nich zostanie na trwałe spisana na kartach historii. Kto kiedyś, za kilkadziesiąt lat, będzie pamiętał o takich drużynach jak np. Błękitni Suchodoły, Tornado Tomaszowice czy LZS Żuków? W ten sposób pamięć o nich przetrwa na zawsze. Zdaję sobie sprawę, że przede mną ogrom pracy. Zawsze podkreślam planując swoje kolejne monografie, że nic mnie tak nie „nakręca” do dalszego działania jak świadomość tego jak wiele, w dłuższej perspektywie czasowej, uda się ocalić od zapomnienia. Budujmy przyszłość, żyjmy teraźniejszością, ale pamiętajmy i kultywujmy relikty przeszłości – tłumaczy Jacek Kosierb. Propozycje udziału w przedsięwzięciu zostały już wysłane do wszystkich klubów województwa lubelskiego. Zainteresowani mogą się zgłaszać do autora publikacji pod numerem telefonu: 601 413 856 lub na e-mail: jacekkosierb@ Na facebooku działa już specjalna strona „100 Klubów na 100-lecie LZPN”, na której sukcesywnie będą się pojawiały treści oraz informacje związane z pracami nad publikacją. Wydanie książki planowane jest na jesień przyszłego roku.

100 lat polskiej piłki ręcznej książka